trzy straszne zdarzenia

adsenior

"Ta historia wydarzyła się naprawdę. Doniosły o niej serwisy prasowe. Rzecz działa się w Skierniewicach.
Mąż pojechał po żonę do szpitala. Wracając do domu para postanowiła zajrzeć do jednego z marketów. I wtedy, na parkingu, doszło do drugiego (o pierwszym za chwilę) strasznego zdarzenia. Mąż potrącił autem swoją małżonkę, która już wysiadła z wozu i stała lub szła podpierając się inwalidzkim chodzikiem. Gdy facet zobaczył, co się stało wziął nogi za pas – to drugie straszne zdarzenie. Szybko jednak wpadł w ręce przechodniów, którzy zatrzymali go do chwili przyjazdu policji. I wtedy, przy badaniu alkomatem, wyszła na jaw pierwsza straszna rzecz, którą zrobił – gość miał w organizmie półtora promila alkoholu. Trudno powiedzieć, kiedy zdążył się nabąblować, ale wiadomo, że to zdarzenie pociągnęło za sobą opisane już dwa kolejne.
Niestety, cała sprawa może mieć jeszcze jedną przykrą konsekwencję. Rozgoryczona tym wszystkim żona może zażądać rozwodu. Chyba że on już ją udobruchał stwierdzeniem: – Kochanie, ja się upiłem ze szczęścia, że ty wracasz do zdrowia!
PS. Żonie nic się nie stało"

No i czy niesłuszne powiedzenie, że nieszczęścia chodzą parami?