|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zygxx
Forumowicz
Dołączył: 25 Sty 2012
Posty: 402
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/1
Płeć: Pan
|
Wysłany: Pią 18 18:11, 27 Lip 2012 Temat postu: Samobojstwa ze szczescia w Tuskolandi. |
|
|
Polacy najwyrazniej cierpia na depresje pod rzadami okupacyjnych watah az
21 730 samobójców pod rządami Tuska, tylko te wazniejsze trafiaja na strony gazet wiekszosc poprostu zostaje niezauwazona. Liczba jakby nie patrzal jest przerazajaca.
Czesto te samobojstwa bez udzialu osob trzecich to morderstwa polityczne. Statystyki sa jednak przerazajace.
Kiedy 25 kwietnia 2007 roku na życie targnęła się zamieszana w aferę węglową Barbara Blida, wszystkie media odpowiedzialnością za to zdarzenie obarczyły Prawo i Sprawiedliwość. Platforma miała wyeliminować takie tragedie raz na zawsze. Tymczasem w idealnym państwie Donalda Tuska samobójstwa stają się zjawiskiem powszechnym. Zabijają się wszyscy – politycy z pierwszych stron gazet i ci lokalni, urzędnicy państwowi i sportowcy, naukowcy i wojskowi. Z tym, co dzieje się w Polsce i jak traktowani są jej obywatele nie mogą pogodzić się emeryci i ludzie w sile wieku. Lekarze biją na alarm – w społeczeństwie narasta depresja i poczucie beznadziei.
Od czasu, kiedy władzę przejęła Platforma mamy powrót prawdziwej fali samobójstw, w dodatku bezczelnie tuszowanych albo jawnie lekceważonych i wyjaśnianych w tak bzdurny sposób, że nie chce się tego słuchać. W mediach podawane są (a co gorsza uznawane przez prokuraturę) najbardziej naiwne scenariusze, byle tylko nie popsuły idealnego obrazu społeczeństwa zarządzanego przez „idealny” rząd Tuska. Tymczasem wzrasta liczna samobójstw, nie tylko wśród zwykłych obywateli (takie tragedie, jeśli już w ogóle docierają do opinii publicznej, są „newsami” najwyżej jednego dnia), ale też wśród osób pełniących ważne funkcje państwowe albo zamieszanych w niewyjaśnione do dziś sprawy. I nie chodzi o „pokazówkę” w wykonaniu prokuratora Przybyła. Chodzi o splot wydarzeń znacznie poważniejszych, niż walka o utrzymanie swego stanowiska.
Policyjne statystyki przerażają
W latach 2008 – 2011 samobójcze próby podjęło 21 730 osób, czyli mówiąc obrazowo – małe miasto. Co roku z powodu samobójstw z Polski „znika” jedna miejscowość. Od początku pełnych sukcesów rządów PO problem zamiast zgodnie z propagandowym przekazem o zielonej wyspie znikać, narasta. Rok 2008 to 5 237 samobójstw, z których 3 946 zostało dokonanych w sposób skuteczny. W 2009 roku w Polsce odnotowano 5 913 zamachów samobójczych z czego 4 384 zakończyło się zgonem. Liczba samobójstw była wówczas najwyższa od 6 lat, a rok 2010 tej statystyki w większym stopniu nie zmienił – na życie targnęło się 5 456 osób, z czego 4 384 osoby uczyniły to skutecznie. W wyborczym roku 2011, według policyjnych statystyk na życie próbowało się targnąć 5 124 osoby, wśród nich aż 911 to byli ludzie młodzi – w wieku 20 – 30 lat. Wśród samobójców najwięcej było w wieku 50 – 60 lata oraz w przedziale wiekowym 40 – 50 lat ale nie tylko – samobójstwa odnotowuje się także wśród ludzi młodych w wieku
20 – 30 lat a nawet dzieci. Systematycznie rośnie liczba samobójstw, których ustaloną przyczyną były wyłącznie warunki ekonomiczne i utrata pracy. W 2008 roku zabiło się tego powodu 332 osoby, w 2009 – aż 504 osoby, a w 2010 roku – 452. Co istotne – co roku w blisko połowie przypadków przyczyn samobójstwa nie ustalono, co czyni policyjne statystyki są jeszcze bardziej przerażające. Tylko ułamek samobójstw (i to tylko tych „skutecznych”) jest ujawniany opinii publicznej. Policjanci sami przyznają, że nie wszystkie próby samobójcze trafiają do och statystyk. Jednak to, co zostało ujawnione wystarczy, aby zwątpić w propagandowe przekazy medialne o zielonej wyspie i zadowolonych z życia Polakach.
2012 – od początku naznaczony śmiercią
Również 2012 rok rozpoczął się od samobójstwa. I nie chodzi o prokuratora Przybyła. Dokładnie w tym samych dniach, w których Polska żyła jego sprawą skutecznie targnął się na życie trzydziestoletni policjant z podwarszawskiego Tłuszcza.
10 stycznia zabił się znany kartuzki biznesman. Czterdziestosiedmioletni Wojciech K. był właścicielem restauracji, klubu disco oraz auto-handlu działających na terenie całego powiatu. Znaleziono go martwego w jednym z należących do niego lokali. Policja uznała, że było to samobójstwo ale nie podała przyczyny, co wyklucza od razu problemy finansowe. Na razie, nie wiadomo, dlaczego K. targnął się na życie.
19 stycznia samobójstwo popełnił dwudziestojednoletni koszykarz z Ostrowa Wielkopolskiego. Michał K. był młody, utalentowany, wszyscy wróżyli mu sportową karierę. Dlaczego się zabił? Niewiadomo.
25 stycznia na oczach szóstki dzieci najpierw zabił żonę a następnie zastrzelił się ze „strzelby-samoróbki” czterdziestojednoletni Mariusz M. z wioski pod Białą Podlaską.
Najbardziej tragiczną ofiarą jest piętnastoletni chłopiec z Puszczykowa pod Poznaniem, który powiesił się 18 stycznia. Nie wiadomo, dlaczego dziecko zdecydowało się na tak straszny krok.
Tylko w styczniu 2012 roku media ujawniły 5 samobójstw. Wychodzi jedno na tydzień. Ile było naprawdę dowiemy się pod koniec roku z policyjnych statystyk.
Jak to możliwe, że ludzie nie chcą żyć w kraju „powszechnej szczęśliwości”? Dlaczego tak uparcie traktuje się społeczeństwo jak ograniczonych umysłowo idiotów, którym można za pośrednictwem telewizji i komentarzy internetowych lemingów wcisnąć każdą bzdurę? Czy dlatego, że przynajmniej część z tych samobójczych śmierci, zdecydowanie samobójstwami nie była?
Do Tuska najbardziej przemawia nie dobro obywateli kraju, którym rządzi, tylko pieniądze. Czy nie zdaje sobie sprawy, że narastanie depresyjnych zachowań w społeczeństwie zdecydowanie nie służy wzrostowi PKB, który zdaje się mieć dla premiera największe znaczenie? Gospodarka kraju, w którym ludzie nie chcą żyć nie będzie się rozwijać.
Ile jeszcze osób musi zginąć, żeby Polacy zrozumieli do jak wielkiej przepaści spycha nas Donald Tusk i jego świta?
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
sindbad
Administrator
Dołączył: 03 Mar 2011
Posty: 5741
Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/1 Skąd: Nie mieszka w Polsce
|
Wysłany: Sob 9 09:01, 28 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
wielu jeszcze wyjedzie za chlebem bo są ku temu możliwości ,wiele państw tracąc swoich obywateli którzy emigrują zaprasza i stwarza warunki dla obywateli z krajów europy...w polsce zostana sami emeryci i osoby w podeszłym wieku-dlatego tusk robi co mu się podoba ponieważ nie ma sie kto temu przeciwstawić..
|
|
Powrót do góry |
|
 |
zygxx
Forumowicz
Dołączył: 25 Sty 2012
Posty: 402
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/1
Płeć: Pan
|
Wysłany: Sob 9 09:38, 28 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Swiadome spolecznenstwo maja naturalnych liderow, respektujace prawa natury i Boze moze naprawic sytuacje, ale chyba sie tak nie stanie, bo okupacyjne media dzialajace na szkode obywateli kraju lansuja demokracje ktora polega na poroznianiu stron i oslabianiu kraju.
Interesujacy artykul od Maruchy:
Władza prawowita nie opiera się na „woli ludu”, ani też na woli „jednostki”, lecz „na prawie naturalnym”. Stąd, naród może być prowadzony do rozwoju, do życia, lub do zagłady, do śmierci. Jeżeli rozumienie i respektowanie prawa naturalnego jest tak doniosłe w życiu narodu, to muszą istnieć przywódcy, musi istnieć elita specjalistów, która będzie ustalać co należy robić, jak należy robić i czego nie wolno robić. Skoro we wszechświecie obowiązuje struktura hierarchiczna, zorganizowanie narodu również powinno opierać się na systemie hierarchicznym, w którym każdy szczebel jest ważny i posiada ustalone prawa i obowiązki.
Kto powinien wybierać przywódców? Może zapytam inaczej. Czy masy są w stanie wybrać przywódców? Bardzo wątpliwe. Masy nie mogą wybrać dla siebie przywódców, podobnie jak żołnierze nie wybierają dla siebie generałów. Nie znają bowiem dobrze praw obowiązujących w zorganizowaniu życia państwowego. Decyzja mas nie opiera się na wiedzy i sprawiedliwości, ale na zawierzeniu szczęściu. Masy zazwyczaj wybierają kandydatów najgorszych z możliwych. Najchętniej Barabasza. Stąd, w systemie demokratycznym, każda wesz polityczna poluje na szczęście. Jak w szulerni. Do głosu dochodzą demagodzy i szarlatani, wyzbyci skrupułów i poczucia godności. Wówczas, przywódcy naturalni muszą być odsunięci od władzy, gdyż odmówią współpracy na obowiązujących zasadach korupcji i zakłamania. To masy wybierają sznur dla własnej egzekucji. Nazywamy to samobójstwem narodowym.
Jeżeli jeden głos więcej może zadecydować co ma być prawdą i jaka będzie obowiązywać ideologia, to ile to może mieć wspólnego z prawda i sprawiedliwością? Prawda nie jest wytworem opinii większości, lecz posiada własne prawo, które jest silniejsze od woli wszystkich większości świata. Jest to prawo Boże. Tylko dureń skończony może uzależniać od wyników głosowania przyjęcie prawa naturalnego. Powiedzmy, kto o zdrowych zmysłach będzie uzależniał od głosowania decyzję, kiedy człowiek staje się człowiekiem i kiedy ma prawo do życia? Mimo wszystko, zwolennicy demokracji to robią.
Przywództwo w narodzie powinno być oparte na „selekcji”, a nie na głosowaniu, czy też na dziedziczności.
To elita istniejąca wybiera (namaszcza) swoich następców. Jak w hierarchii Kościoła. W przypadku, kiedy naród pozostaje bez przywództwa naturalnego, nowa elita wyłania się z wojny toczonej z elitą zdegenerowana i fałszywą. Czyli, również obowiązuje prawo selekcji. Historyczny błąd dziedziczności doprowadził do degeneracji władzy. – Tak często, ojciec jest utalentowanym przywódcą i twórcą, syn jest niedojdą, a wnuk rozbójnikiem. Powstanie demokracji było sprzeciwem wobec degenerującej dziedziczności. Jednak, odstępstwo od zasady selekcji doprowadziło do błędu większego, którym jest głosowanie powszechne.
Przede wszystkim, system demokratyczny rozbija nam jedność narodową. Dzieli naród na zwalczające się wzajemnie grupy i grupeczki, które okażą się bezsilne w przypadku decydującej chwili historycznej (jak we wrześniu 1939 roku). Dalej, wielopartyjny system demokratyczny rozbija ciągłość rozwojową narodu. Bowiem, każda partia niweczy wysiłki swoich rywali. Pięćdziesiąt jeden procent głosów może zniszczyć najgenialniejsze pomysły i najszczersze chęci. Tutaj, polityk staje się niewolnikiem wyborców, a raczej tych, którzy manipulują wyborcami. Demokracja pozbawia naród autorytetów, gdyż w obawie przed utratą popularności przywódcy nie są w stanie karać złodziei i oszustów. Zaczyna brakować siły wykonawczej.
Równość demokratyczna? Jakim prawem mamy być zrównani z naszymi pasożytami? Przecież równość wymaga, aby rzeczy nierówne traktować w sposób nierówny. Jakim prawem żydzi mają być autorami zagłady państwowości polskiej? Jako “lud Boży”?
Ktoś może zapytać, skoro demokracja okazuje się być niedorzecznością pod każdym względem, to dlaczego w dobie obecnej stała się systemem obowiązującym na całym świecie? Otóż, demokracja, jako system rozrzutny i swawolny, wymaga dużej ilości pieniędzy; a te są w rękach plutokracji. Tym samym, dla międzynarodowej finansjery żydowskiej socjaldemokracja (anarchia polityczna i niewola ekonomiczna) wydaje się być systemem najbardziej dochodowym i dlatego ją popiera.
Tak, demokraci żydomasońscy posługują się niespotykanie perfidną maskaradą; z jednej strony, udają apostołów pokoju i ładu na ziemi, a z drugiej, podtrzymują wojnę człowieka z Panem Bogiem.
(…)
Polak indyferentny wydaje się rozumieć słowo “polityka” jako głosowanie. Bowiem, na całym świecie socjaldemokracja spłyciła politykę do procederu przebiegłego manipulowania “tak” i “nie” ogłupionych do reszty wyborców.
Nic więc dziwnego, że u schyłku XX wieku Polak dopatruje się nadziei dla siebie we wnętrzu urny wyborczej. Nic też dziwnego, że w Polsce patent na wybory przypisał sobie żyd, co w części potwierdza tytuł jego organu propagandowego “Gazeta Wyborcza”. Tym samym, immanentne zmiany w rządzeniu krajem stały się zasada żelazne, gdyż tego wymagaj a interesy żydostwa międzynarodowego. Marzeniem żyda jest, aby urna wyborcza stała się jedynym ogniwem wiążącym ze sobą ludzi zamieszkujących dany okręg administracyjny. Jak paśnik dla baranów. Nawet w “Gaudum et Spes” Soboru Watykańskiego II fetysz głosowania znalazł swoje poparcie.
Mimo, iż tak wielu papieży, począwszy od Piusa VI, otwarcie potępiło zwyczaj “wyborów demokratycznych”. Przecież ten Sobór był dyrygowany przez judeofili, którym sakiewka żydowska, handlująca głosami wyborców, jest bardziej potrzebna, aniżeli Duch Święty.
W systemie demokratycznym, każdy, kto potrafi urobić opinię publiczną, jest w stanie decydować o wynikach wyborów. Skoro czytelnik doświadczył tego na własnej skórze, nie muszę więc przytaczać argumentów dodatkowych, że tak jest. Mimo, iż głosowanie jest nieodłączną częścią demokracji, NIE JEST nieodłączną częścią polityki. Obecność głosowania w polityce jest wymuszona i jest przypadkowa. Bowiem, jakim prawem człowiek może rządzić na bazie zmiennej demokracji, skoro każda władza prawowita jest zobowiązana trzymać się zasad prawa naturalnego, które jest niezmienne? Opinia gawiedzi nie ma z tym nic wspólnego. Głosowanie powszechne jest inowacją masonów XVIII wieku. Nawet, było obce Grekom starożytnym, do których demokraci współcześni się przyznają.
Św. Paweł orzekł, że cała władza na ziemi pochodzi od Boga. Za to masońska Deklaracja Praw Człowieka, z 1789 roku, twierdzi co innego; że to człowiek jest źródłem wszelkiej władzy na ziemi. Przecież, ta filozofia jest podstawą ideologii demokracji. Nie ma w niej odsyłacza do prawa naturalnego, które istnieje niezależnie od woli i nastrojów “ludu”. W istocie rzeczy, rządzący muszą rządzić jako legaci Pana Boga, a nie jako przedstawiciele “ludu”. Żaden
rząd na ziemi nie ma prawa wprowadzać w życie przepisów sprzecznych z prawem Bożym; nawet wówczas, gdy są one wyrazem woli większości obywateli. Wszechświat Boży nie jest demokracją.
W roku 1925, papież Pius XI ogłosił encyklikę “Quas primas”, w której wyraźnie wyjaśnił powody trudności nawarstwiających się w polityce i w gospodarce światowej. Zło w świecie istnieje głównie dlatego, że ludzie usunęli z życia własnego Chrystusa Króla; dla którego nie ma już miejsca tak w życiu prywatnym, jak i w politycznym. Dalej, dopóki rządzący nie podporządkują się całkowicie naszemu Odkupicielowi, dopóty nie będzie pokoju pomiędzy narodami. Papież powiedział wyraźnie, którędy należy iść przez życie, a mimo tego zawierzyliśmy głosowaniu demokratycznemu. O ironio, nauczanie Soboru Watykańskiego II wyparło się tej encykliki.
Mimo, iż przez długie wieki papieże głosili, że rządy poszczególnych narodów muszą podporządkować się Chrystusowi Królowi i Jego prawu. Więcej, cały rodzaj ludzki jest zobowiązany podporządkować się władzy Chrystusa Króla, włączając w to żydów spoganiałych.
Za tym przemawiają fakty następujące. Pan Bóg jest naszym stwórcą. Ci, którzy zostali stworzeni, mają święty obowiązek miłować Stwórcę i być mu posłusznym. Tu nie może być miejsca na żadne “ale”. Nie da się bowiem miłować Pana Boga odmawiając mu posłuszeństwa. Dalej, nie możemy być posłuszni Panu Bogu, jeżeli nie podporządkujemy się władzy Chrystusa Króla. Przecież, Chrystus jest naszym Królem z tytułu obowiązującego prawa naturalnego; jako nasz Zbawiciel. W tym układzie, separacja Państwa od Kościoła Chrystusa Króla jest bluźnierstwem, jest herezją. Przecież, Boże przykazania nie dotyczą wyłącznie przekonań prywatnych. Jest więc bluźnierstwem, jeżeli katolik, nawet z Unii Demokratycznej, twierdzi, iż Dekalog należy uwięzić pod strzechą. (….)
(…)
Obszerne fragmenty publikacji R.Gładkowskiego “Gigantomania” zainteresowani mogą znaleźć w linku ponizej – wpisy 7,8,9
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
 |
adsenior
Administrator
Dołączył: 02 Mar 2011
Posty: 32539
Przeczytał: 5 tematów
Ostrzeżeń: 0/1 Skąd: Polska Płeć: Pan
|
Wysłany: Sob 11 11:59, 28 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Aldona Zaorska
Nikt rozsądny nie wierzy, że śp. generał Sławomir Petelicki - zawodowy oficer, twórca jednostki GROM, odebrał sobie życie. Nikt oprócz „śledczych”, którzy jeszcze przed wszczęciem śledztwa już wiedzieli, że generał Petelicki zabił się sam.
Sławomir Petelicki urodził się 13 września 1946 roku w Warszawie. Tu skończył wydział prawa na Uniwersytecie Warszawskim. Zaraz po ukończeniu studiów przyszły generał nawiązał współpracę z cywilnym wywiadem PRL. Pełnił służbę za granicą w placówkach dyplomatycznych jako dyplomata PRL: w Wietnamie Północnym, w Chinach, od 1973 w Konsulacie Generalnym PRL w Nowym Jorku, gdzie odpowiadał za kontrwywiad zagraniczny (rozpoznawanie obcych dyplomatów, pełniących służbę wywiadowczą).
Generał Petelicki – ostatni z wolnych oficerów w służbie dla Polski
Po powrocie do kraju pracował w komórce organizacyjnej Departamentu I MSW ds. wywiadu ekonomicznego, następnie przebywał na placówce dyplomatycznej w Szwecji. W latach 80. był Szefem Wydziału Ochrony Placówek MSZ, nadal pełniąc służbę w MSW. To on w lipcu 1990 roku rozpoczął tworzenie, a następnie objął dowództwo nad niejawną Grupą Reagowania Operacyjno-Manewrowego, czyli słynnym na cały świat GROMem. Generał Petelicki, jeszcze jako podpułkownik, wziął udział w Operacji Samum – super tajnej akcji wywiezienia z Iraku amerykańskich szpiegów, której ze względu na olbrzymie ryzyko nie podjęły się jednostki specjalne innych państw z amerykańską włącznie. Za tę operację Amerykanie obiecali anulować Polsce połowę zadłużenia z lat osiemdziesiątych – 16,5 miliarda dolarów. Generał był specjalistą od dalekiego rozpoznania i dywersji. Oprócz Samum, brał udział w wielu innych tajnych operacjach zagranicznych. Znakomicie wyszkolony – był honorowym członkiem 5th i 10th Special Forces Group (US Army Special Forces) „zielonych beretów” Armii Stanów Zjednoczonych, został wszechstronnie przeszkolony na żołnierza działań specjalnych także w tych oddziałach. Posiadał złotą odznakę GROM z wieńcem. Uzyskał m.in. uprawnienia skoczka spadochronowego wojsk powietrznodesantowych, strzelca wyborowego, płetwonurka, 5 dan w karate Fudokan i uprawnienia kierowcy pojazdów wojskowych. Był specjalistą ds. desantu śmigłowcowego. Wojsko to było jego życie i, poza rodziną, największa miłość. Ale nie tylko – generał Petelicki był też pełnomocnikiem Prezesa Rady Ministrów Włodzimierza Cimoszewicza do walki z przestępczością zorganizowaną. Funkcje, jakie przyszło mu pełnić oznaczały nie tylko zaszczyty, ale też bardzo niebezpieczną wiedzę na temat największych tajemnic państwowych.
Człowiek honoru
Podwładni i wszyscy, którzy mieli z nim styczność podkreślali, że był człowiekiem honoru w prawdziwym znaczeniu tego słowa. Na pierwszym miejscu zawsze stawiał Polskę i jej dobro, niezależnie od tego, kto krajem rządził. To był prawdziwy, „rasowy” dowódca – żołnierze poszliby za nim w ogień i w wodę. A on zawsze walczył za nich. Zaangażował się w obronę żołnierzy oskarżonych o masakrę cywilów w Afganistanie. Walczył o godne traktowanie byłych żołnierzy GROM, o dobro polskiej armii. Popełnił jednak „niewybaczalny błąd” – ujawnił treść sms-a rozsyłanego 10. kwietnia 2010 roku do członków PO „Katastrofę spowodowali piloci, którzy lądowali we mgle.
Do ustalenia pozostaje, kto ich do tego skłonił”. Platoformersi i mainstrimowe media rzuciły się za to na niego, jak wściekłe psy.
Ale generał nie cofnął ani jednego słowa. Co więcej – jako członek Zespołu Ekspertów Niezależnych (ZEN), był współautorem raportu, „Dlaczego musiało dojść do Katastrofy Smoleńskiej”. Podtrzymywał swoje zdanie – wojsko jest systematycznie niszczone a to oznacza zagrożenie dla Polski, co gorsza – nikomu z kręgów rządowych nie zależy, by to zmienić. Warto też pamiętać, że jako oficer wywiadu wiedział wiele, zbyt wiele o poczynaniach polskich polityków. Dopóki milczał, był stosunkowo niegroźny. Twarde stanowisko, jakie zajął w sprawie Smoleńska i niszczenia polskiej armii ten stan rzeczy zmieniło. Podobno krótko przed „samobójstwem” rozmawiał z ministrem Sikorskim. O czym – nie wiadomo. I raczej wiadomo nie będzie. Wersja jest już ustalona – „Generał popełnił samobójstwo”. O przyczynach nikt nie będzie dywagował, bo każda będzie po prostu niewiarygodna. Nie mam złudzeń – póki w Polsce rządzą kolesie z PO, nie poznamy prawdy o tej śmierci.
Ze śp. generałem Petelickim rozmawiałam raz w życiu. To była rozmowa z mądrym i co mnie zdziwiło – wrażliwym człowiekiem. Umówiliśmy się na wywiad. Mieliśmy się skontaktować w drugiej połowie czerwca. Nie zdążyłam. Nie uwierzę w jego „samobójstwo”. Nie wiem, kto i dlaczego go zabił, może zmusił do samobójczego strzału. Ale nie wierzę, że człowiek tak wszechstronnie utalentowany, pełniący w przeszłości tak ważne funkcje w państwie polskim, który osiągnął tak wiele, miał rodzinę, miał przyjaciół, ot tak po prostu postanowił ze sobą skończyć. I przeraża mnie zarówno życie w kraju, w którym tylu ludzi „zabiło się” lub „zginęło w wypadkach”, jak i haniebna kampania rozpętana nad ciałem (nawet nie grobem) śp. generała Petelickiego przez „Gazetę Wyborczą”, sugerującą, że wszyscy, którzy w jego samobójstwo nie wierzą, to osoby niezrównoważone. Wydawało mi się, że po akcji dyskredytowania śp. Lecha Kaczyńskiego, „Wyborcza” niżej upaść nie może. Myliłam się.
Łącze: [link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
 |
adsenior
Administrator
Dołączył: 02 Mar 2011
Posty: 32539
Przeczytał: 5 tematów
Ostrzeżeń: 0/1 Skąd: Polska Płeć: Pan
|
Wysłany: Sob 12 12:12, 28 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Znikający ludzie
Przepraszam, że zadałem Panu to pytanie – tłumaczy się dziennikarz jednej z największych prywatnych stacji radiowych w Polsce. Stanął przed ministrem rządu Jackiem Cichockim i przeprasza. – To nie były moje pytania, kolega mnie naciskał, żeby je zadać – tłumaczy dziennikarz.
Usłyszałam tę historię i na początku nie mogłam w nią uwierzyć. Dziennikarz nie rozumie, że jego przeprosiny kompromitują nie tylko jego stację, jego jako dziennikarza, ale wystawiają świadectwo fatalnej kondycji i zwyrodnienia misji, jaką jest zawód dziennikarza w Polsce. Ci, którzy mają gwarantować demokrację, którzy powołani są do kontroli władzy... zaprzyjaźnili się?
Jak u Orwella
W tej scenie właściwie nie ma zaprzyjaźnienia mediów z władzą, ale jest relacja służebna, relacja uniżenia, w której o kontroli nie może być mowy. Co to było za pytanie, za które dziennikarz czuł się w obowiązku przeprosić? O jakieś kompromitujące szczegóły z życia intymnego ministra, które dostarczyłyby smacznej niskiej rozrywki tłumowi? Otóż chłopak zapytał ministra spraw wewnętrznych o zdjęcia natowskie z katastrofy, w której na terenie Rosji zginął polski prezydent i 95 polskich VIP-ów. Odpowiedź chciałoby znać miliony Polaków, ponieważ większość z nich deklaruje, że nie wie, co się stało w Smoleńsku i obawia się, że tak już zostanie. A ludzie podświadomie czują, że ta wiedza łączy się jakoś z ich własnym bezpieczeństwem. Ale w głowie dziennikarza najwyraźniej ci ludzie nie odgrywają większej roli. Dziennikarz jest więc zakłopotany. Władza zorganizowała konferencję prasową, żeby pochwalić się przygotowaniami do Euro 2012, a on zadaje takie nieodpowiednie pytanie. Czuje, że musi przeprosić. Nikt mu nie każe, ale on wie, że zrobił coś niewłaściwego. W tej sytuacji można być wdzięcznym, że w ogóle wydusił z siebie to pytanie.
Takich scen niczym z powieści Orwella możemy zaobserwować w Polsce coraz więcej. Genialna książka „Rok 1984” zyskuje coraz to nowe znaczenia. Kiedy widzę Tuska chwalącego się kolejnymi sukcesami, zwłaszcza po Euro, kiedy oddał do użytku 15 proc. zapowiadanych dróg (wydając całą forsę i doprowadzając firmy wykonawcze do bankructwa) przychodzi mi na myśl Ministerstwo Obfitości, które głównie zajmowało się obcinaniem racji żywnościowych i ogłaszało coraz to nowe fałszywe sukcesy w dziedzinie produkcji.
Znikający ludzie
W Polsce mamy do czynienia z coraz częstszym zjawiskiem znikających osób publicznych. Tak się składa, że znikają ci, którzy są krytyczni wobec władzy. Znikają w różny sposób: niektórzy fizycznie pod pozorem samobójstw, niektórzy mają więcej szczęścia, bo znikają tylko z przestrzeni publicznej: z telewizji, radia, estrady, przyjęć. Np. znani aktorzy albo komicy. Jeśli ktoś popularny na dłuższy czas znika z horyzontu, czy to aktor, piosenkarz, pisarz, komik, sportowiec, naukowiec – jest duże prawdopodobieństwo, że chlapnął coś na temat władzy. Staje się ktoś taki passé, nieodpowiedni do towarzystwa. A towarzystwo ma wszystkie największe media w ręku. Oraz forsę zagrabioną przy Okrągłym Stole – nikt delikwenta już nie zatrudni. Więc człowiek na dobre znika z przestrzeni publicznej. Dlatego ci, którzy z tego pokazywania się w przestrzeni żyją, niekiedy bardzo gorliwie demonstrują swój entuzjazm wobec władzy.
U Orwella ludzie nie tylko znikali z dnia na dzień, ale poprawiano wszystkie dokumenty świadczące o istnieniu człowieka, np. podmieniano w archiwum stare listy obecności w pracy na nowe, w których już nie widniało niechciane nazwisko. Następował retusz wszystkich fotografii, zapisów w archiwach. Po to, żeby udowodnić, że ten człowiek w ogóle nie istniał. Tym nieustannym fałszowaniem informacji o przeszłości zajmowało się... oczywiście Ministerstwo Prawdy. W Polsce mamy wersję lżejszą systemu, ale podobieństwa są. Nie wiem, czy ekipa Tuska nie czerpie inspiracji z metod podpowiedzianych przez Orwella. Niedawno Graś bodajże zadekretował, że pan premier nigdy nie kłamie. Już sam fakt takiego ogłoszenia przywodzi na myśl atmosferę kraju Wielkiego Brata. Zgodnie z orwellowskim absurdem pan premier Tusk, jak mało kto w Polsce, znany jest przecież właśnie z kłamstwa. A co do znikających ludzi – żadnemu z dziennikarzy głównych mediów nie przyjdzie nawet do głowy zapytać o kogoś takiego. Nie żeby ktoś mu zabraniał – oni sami wiedzą, że tak trzeba.
To też jest cecha, która łączy III RP z reżimem pokazanym przez Orwella. Niestosowne myśli i czyny, które grożą śmiercią publiczną czy fizyczną, nigdy nie zostały zabronione oficjalnie, nikt ich nie spisał, ale każdy i tak wie, co ma myśleć i mówić, za co go spotka kara. Niemiła władzy myśl jest zbrodnią, którą należy ukarać (tzw. zbrodniomyśl). Ludzie sami z siebie pilnują się, by myśleć poprawnie.
Wrogiem może być każdy
Jest u Orwella genialna scena. Podczas wiecu nienawiści. Oczywiście wiec organizowany jest przez Ministerstwo Miłości. Podczas wiecu przemawia jakiś facet, wzywając tłum do wycia, tupania, okazywania furii wobec wroga: Euroazji. Najdziksze wrzaski wydają uczniowie – ich najłatwiej jest podszczuć. Wściekłość potęgują plakaty, które rozwieszono dosłownie wszędzie: lufa karabinu żołnierza Euroazji wycelowana jest prosto w ludzi. Nagle podczas przemówienia stymulującego nienawiść tłumu na podium wbiega posłaniec i podaje przemawiającemu kartkę. Ten nie przerywa przemówienia. Nie zmienia się ani jego zachowanie, ani ton głosu, jednak przemawiający wymienia z nazwy już innego wroga. Okazuje się, że „prowadzimy” wojnę ze Wschód-azją. Tłum pojmuje w mig. Jest tak wytresowany. Nienawiść trwa, zmienił się tylko w okamgnieniu jej obiekt. Przemawiający przestawił się dosłownie w pół zdania. Przez cały następny tydzień, dzień i noc, trwa gigantyczna praca Ministerstwa Prawdy, by „skorygować” przeszłość, zamienić nazwę wroga we wszystkich materiałach. Aż przestanie istnieć jakikolwiek dokument świadczący o tym, że wojna z Euroazją kiedykolwiek miała miejsce. Tę zdumiewającą łatwość przestawiania „wajchy” w naszych warunkach posiadły „Gazeta Wyborcza” i środowisko salonu. Z równym zapałem zagrzewa do nienawiści, by za chwilę bez żenady okazać głębsze uczucie miłości (tak było z Wałęsą). Częściej jednak było odwrotnie: wystarczy wspomnieć te wszystkie wściekłe napaści na zwolenników lustracji, którzy nagle okazywali się oszołomami.
Nienawiść do Kaczyńskiego to wyhodowany przez specjalistów emocjonalny odbiornik, którym bardzo łatwo można sterować, niczym pilotem. Rzesze lemingów niemające żadnych informacji, żadnych argumentów, bez refleksji demonstrują swoją wyższość i pogardę. Dla nich przecież to oczywiste, że Kaczyński jest zły. Ignorancja to siła. Obywatel państwa w powieści Orwella nie ma prawa zgłębiać wiedzy, ale za to uczy się gardzić inną ideologią. Skąd my to znamy. Brak wiedzy pozwala zachować równowagę psychiczną. Wolnością mogą się cieszyć jedynie ci, którzy mają zerowy iloraz inteligencji. Czy nie uderza Państwa zbieżność z naszą rzeczywistością?
Łącze: [link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
 |
sindbad
Administrator
Dołączył: 03 Mar 2011
Posty: 5741
Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/1 Skąd: Nie mieszka w Polsce
|
Wysłany: Sob 15 15:21, 28 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
lista osób które w niewyjaśnionych powodów zniknęli z list polityków i biznesmenów jest gdzieś na forum w jakimś temacie,cóż dochodzą nowi do tej list bo wyścig jeszcze trwa..bezkarność tej bandy mającej czelność zwać sie wybrańcami narodu nie zna granic,tu jest potrzebny drugi hitler a nie sprawiedliwy i niezawisły sąd..
|
|
Powrót do góry |
|
 |
sindbad
Administrator
Dołączył: 03 Mar 2011
Posty: 5741
Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/1 Skąd: Nie mieszka w Polsce
|
Wysłany: Wto 21 21:25, 23 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
<iframe width="420" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/CRUG7Pr9aTg" frameborder="0"></iframe>
|
|
Powrót do góry |
|
 |
martin
Moderator
Dołączył: 24 Lip 2011
Posty: 3772
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/1 Skąd: europa Płeć: Pan
|
Wysłany: Śro 6 06:22, 24 Cze 2015 Temat postu: |
|
|
Jeśli by był sprawiedliwy i nie zawistny sad w Polsce to odrobina sprawiedliwości by była, lecz wszystkie urzędy opanowała zgnilizna moralna , kolesiostwo oraz zakłamanie .
Kto to wypleni ??? czy znajdzie się ludzki Herkules aby arenę cyrkowa w sejmie oczyścić ???
Tak te zbrodnie chyba nigdy nie będą ukarane bo współwinni pewnie są u sterach władzy .
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|